Mój Pies:
- kiedy przychodzą do nas goście, nie ekscytuje się - spokojnie czeka aż wszyscy ludzie się przywitają, dopiero potem podchodzi, by dać się pogłaskać
- gdy domówka się rozkręca, idzie do drugiego pokoju spać
- nie podchodzi i nie ciągnie do psów na spacerze (letnie spacery z psem) - jeśli chce się z jakimś przywitać, to robi to kulturalnie, bez szybkiego podbiegania i namolnego obwąchiwania
- sam odchodzi od psów, kiedy zabawa z nimi robi się zbyt intenstywna
- podczas spaceru po mieście jest zrelaksowany, nie przeraża go miejska dżungla
- jeździ komunikacją miejską, w której spokojnie siedząc z uśmiechem na pysku zbiera komplementy od współpasażerów
- kiedy idziemy do restauracji, śpi wyciągnięty na boku, czasem nawet biega przez sen
Jeżeli choć JEDNO z tych stwierdzeń NIE dotyczy Twojego psa, nie bierz Go ze sobą na Łapa Targ. Daj się ponieść zakupowemu szaleństwu, podczas gdy Twój pies będzie wyluzowany czekał na prezenty w swoim ukochanym, cichym domu.
To informacja, którą razem z organizatorkami Łapa Targu bombardowałyśmy przyszłych odwiedzających targi. Zdradzę Wam tajemnicę związaną z tym wpisem - znam tylko jednego psa (a z racji wykonywanego zawodu, psów znam całe mnóstwo), którego dotyczą wszystkie te stwierdzenia. I nie jest to mój pies. Jaki z tego morał? Ogromna większość psów, które odwiedziły targ, nie powinna się tam znaleźć.
Szczekanie, warczenie, obnażanie zębów. Trzęsące dupki, wypadająca sierść, rozjeżdżające się łapy. Ugryzienia, przerażenia, posikiwania. Zastygania, zamykania oczu, zesztywnienia.
“Nie nie, on się tak trzęsie, bo ma problemy neurologiczne.” “On po prostu boi się chodzić po takiej podłodze, bo rozjeżdżają mu się łapy. Ha ha.” “Przyszliśmy tu w ramach socjalizacji. Ale świetnie sobie radzi!” “Ona tak kocha wszystkie pieski, proszę, jak jej się buziak śmieje.” “Ahh, to taki towarzyski pies jest, ze wszystkimi chce się witać, wszystkim rozdaje buziaczki.” “Ona tak tylko stroszy piórka, że niby taka straszna jest. Tak na prawdę kocha wszystkie pieski.”
I tak mogłabym jeszcze ze 3 strony cytatów i obserwacji, które mieliśmy wątpliwą przyjemność zebrać wraz z innymi wystawcami.
Drodzy Właściciele, do stu tysięcy beczek zjełczałego tranu… Nie, Wasze Psy nie bawią się świetnie w dzikim tłumie obcych psów i ludzi zgromadzonych na małej przestrzeni. Serio.
Psowate, w naturze, nigdy przenigdy nie spotykają się na pogaduszki przy herbacie i ciastku z obcymi psami, tymi z innych grup rodzinnych. To, że nasze psy mieszkają razem z nami w mieście, nie sprawiło, że nagle miliony lat ewolucji wyparowały. Owszem, nasze psy przyzwyczajają się, że wokół są obce psy, jak również przyzwyczajają się, że mamy obsesję na punkcie “niech się przywita”. Swoją drogą, nie rozumiem, dlaczego zakładamy, że psy lubią podchodzić do każdego obcego psa na ulicy i dawać mu buzi w policzek (bo wąchnięcie zadka, mniej więcej to właśnie znaczy). Ja osobiście nie całuję wszystkich mijanych przechodniów… I owszem, możemy nauczyć swojego psa spokojnego mijania innych psów na ulicy, nawet bok w bok. Ale zawsze będzie to dla Niego coś nienaturalnego, co wymagało od Niego pokonania naturalnych odruchów. Więc jest spora szansa, że u wielu psów, gdzieś ta samokontrola odbije się czkawką.
Zabierając psa w tak bardzo zatłoczone ludźmi i psami miejsce, jakim są imprezy typu targi dla zwierzaków, wymagacie od Niego nadpsiej samokontroli. Większość psów, jakie spotykam w swojej pracy to psy niepewne siebie, niepewne w kontaktach z obcymi psami, potrzebujące czasu i przestrzeni na spokojne zapoznanie. Na targach, oprócz psów, dochodzi tłum podekscytowanych obcych ludzi, którzy piszczą i wyciągają ręce do głaskania. A głaskanie przez obcych ludzi, to dla psa jedna z mniej przyjemnych rzeczy. I to, że pies lata jak wariat od człowieka do człowieka i “łasi się prosząc o głaski”, to najczęściej objaw ogromnego stresu i nieradzenia sobie z emocjami, a nie pełni szczęścia. Dodajmy do tego morze zapachów - od smakowitych kąsków, przez psie kosmetyki, siki innych psów, perfumy ludzi, a wszystko to okraszone hałasem generowanym przez podekscytowanych zakupowiczów odbijającym się się echem od ścian. Zastanówcie się przez chwilę, dogrzebcie do swoich pokładów empatii i postawcie się w roli swojego psa. Na prawdę uważacie, że to przyjemne?
Jeśli chcecie socjalizować swojego psa z innymi psami lub ludźmi, umówcie się na spacer na fajnej, bezpiecznej łączce. Dajcie im przestrzeń, czas i możliwość wyboru, kiedy, w jakim tempie i czy w ogóle do siebie podejdą.
Jeśli chcecie mieć psa miejskiego, zabierajcie go do miasta, ale nie w sam środek demonstracji pod sejmem, bo “jest dużo bodźca”. A potem słyszy się opowieści typu “jak idziemy u nas po osiedlu, to on się boi miasta, ale jak byliśmy w centrum, to był super wyluzowany”. Wiecie dlaczego był super wyluzowany? Bo ilość stresującego bodźca była tak duża, że psa odcięło i przestał reagować na cokolwiek…
Jeśli chcecie kupić psu zabawkę bądź ciuch, doprawdy, wszyscy mamy w domu centymetr, którym możemy zmierzyć psa i zamówić rzeczy przez internet. A jeśli koniecznie musicie przymierzyć “na żywo”, to wejdźcie na targi, pójdźcie do konkretnego wystawcy, przymierzcie i wyjdźcie. Myśle, że 10min spokojnie wystarczy. Niestety, widziałam psy, które na targach spędziły po 2-3 godziny. Po co?
Jeżeli już uparliście się, żeby wziąć psa na targi, to proszę, słuchajcie co pies do Was mówi. Patrzcie na niego, odczytujcie sygnały uspokajające, które wysyła. Dziś informacje o tych sygnałach znajdziecie w dwie sekundy w internecie. Oblizywanie się, zastyganie, obnażanie zębów, dygot - to wszystko coś oznacza. Idąc na targi z psem nie ciągnijcie go za sobą od stanowiska do stanowiska będąc pochłonięci szałem zakupów. Jeśli wiecie, że macie problem ze skupieniem się na zwierzaku w takim miejscu, nie bierzcie go ze sobą. Jeżeli wchodzicie na wykład, do restauracji, autobusu i widzicie, że jest już tam jakiś pies, to nie siadajcie na siedzeniu obok. Nie, one się nie polubią od pierwszego wejrzenia, nie będą sobie jeść z dzióbków. Ba, nawet się nie zignorują. Naszczekają na siebie i nawarczą. Jeśli Wasz pies się załatwi, to posprzątajcie po sobie. Chcemy, by społeczeństwo traktowało nas - psiarzy, poważnie, a we własnym towarzystwie jesteśmy niewychowami, którzy nie potrafią wytrzeć siuśków własnego psa albo zebrać kupy. Ja wiem, że “od tego jest organizator i służba sprzątająca”, ale… serio?
I nie, absolutnie w żadnym wypadku nie zrobię wyjątku - taki spęd to nie jest miejsce dla psów. Koniec kropka. Nawet, jeśli są to psie targi. Organizator w ogromie swej ludzkiej empatii nie wywali wielkiego napisu “zakaz wprowadzania psów”. Może jednak apelować i głęboko wierzyć, że jego imprezę odwiedzają świadomi ludzie, dla których dobro ich psów jest najważniejsze. Zwłaszcza, że przed imprezą prosi o przemyślenie sprawy.
Dlatego kolejny raz błagam - niech dobro Waszych psów będzie dla Was najważniejsze. Zawsze, zanim zdecydujecie się na pokazanie psu nowej atrakcji, spójrzcie na nią z PSIEJ, totalnie nie ludzkiej, perspektywy i zastanówcie się, czy Wasz pies na prawdę będzie miał fun.
Mag
Piękne zdjęcia są własnością Halinki Uzdowskiej.